-

MJC

Verenaschlucht, ‘szwajcarscy’ święci i czosnek niedźwiedzi

Do Solothurn przeniosłem się z Londynu za lepszą i ciekawszą pracą. Wąwóz Wereny – Verenaschlucht – to pierwsze miejsce, gdzie wybrałem się na dłuższy spacer po pierwszym tygodniu w Szwajcarii. Wąwóz znajduje się niecałe pół godziny piechotą od starej części Solury (miasteczko ma nie tylko polską nazwę; z Polską wiąże je również postać Tadeusza Kościuszki, który w Solurze przeżył swoje ostatnie lata – jest tu jego dom zamieniony w muzeum – i partnerstwo z Krakowem).

Wydrążony w wapiennej skale przez strumień płynący ze stromych zboczy Jury, wąwóz ma około kilometra długości. Strumień przynosi górski chłód i ma słodkawy zapach rzek płynących przez wapienne podłoże. Podobny zapach mają rzeki na południu Anglii, również Tamiza – podczas odpływu (w czasie przypływu Tamiza w Londynie, aż do okolic Richmond i Twickenham ma słony zapach morza). Brzegi strumienia porasta kwitnący na wiosnę, szybko przekwitający czosnek niedźwiedzi. Kwaśny zapach rośliny dominuje tu do czerwca, mieszając się ze słodkawym zapachem płynącego wartko strumienia. W miejscu, gdzie wąwóz otwiera się na wzgórza i łąki u podnóża Jury, jego zbocza zwężają się, odsłaniając wysokie wapienne ściany. W skałach znajdują się załomy, zagłębienia i jaskinie.

Według legendy, w jednej z nich mieszkała św. Werena – Egipcjanka przybyła do Europy w III-ego wieku po Chrystusie – patronka ubogich, chorych i trędowatych, a także dziewcząt i pielęgniarek. Dziś jest tu przylegający do skały mały kościół św. Marcina, dom pustelnika pod okopconym nawisem skalnym i, po drugiej stronie strumienia, kaplica z małą loggią w stylu toskańskim z XVII wieku. Wewnątrz kaplicy, w grocie za ołtarzem, znajduje się alabastrowy Grób Pański. Jest tu też, w wysokim zagłębieniu skalnym, Ogrójec z barokowymi figurami Chrystusa i śpiących apostołów nadnaturalnej wielkości.

Najwcześniejsze znane źródło poświęcone Werenie to Vita Prior biskupa Moguncji, Hatto. Tekst pochodzi z końca XI-ego wieku. Powstał więc około sześciu stuleci po opisanych w nim wydarzeniach. Według Hatto Werena urodziła się w Tebach, w zamożnej rodzinie chrześcijańskiej. Jej nauczycielem był biskup Nilopolis, Cheremon, który, jak twierdzi Euzebiusza z Cezarei, został zabity w 250 roku, co pomaga nam umiejscowić w czasie życie przyszłej świętej. Po śmierci Cheremona, Werena razem z grupką chrześcijan udała się do Dolnego Egiptu, gdzie tworzono Legion Tebański. Wraz z oddziałami formującego się legionu wyruszyła do Italii. Miała jakiś czas przebywać w Mediolanie. Na wieść o męczeńskiej śmierci żołnierzy legionu i ich dowódcy, św. Maurycego, udała się do Agaunum (dziś Saint-Maurice w Szwajcarii), gdzie według legendy dokonano mordu. Wydarzenie to datuje się na rok 286 (za panowania cesarza Maksymiana).

Werena miała uczestniczyć w pogrzebaniu zabitych żołnierzy. Później zatrzymała się w Salodurum (dziś Solothurn), gdzie wiodła życie pustelnicze (według późniejszych podań mieszkała w jednej z jaskiń w wąwozie Verenaschlucht). Dla chrześcijanki z egipskich Teb droga ascezy musiała być pewnie czymś oczywistym. Pustynia tebaidzka była przecież żywym ośrodkiem chrześcijańskiego ruchu eremickiego w Egipcie i zarzewiem pierwszych ruchów monastycznych. W swojej jaskini, Werena miała poświęcać się modlitwie i umartwianiu, ale przede wszystkim czynić cuda i uzdrawiać przybywających do niej pielgrzymów. W podaniu Hatto przedstawiona jest jako prototyp konsekrowanej dziewicy. W pewnym momencie miała zostać uwięziona przez lokalnego namiestnika rzymskiego – Hirtakusa. Prawdopodobnie z tego powodu opuściła pustelnię w Solothurn. Wędrując wzdłuż Aary, a później Renu, osiadała w rzymskim Tenedo, dziś Bad Zurzach, gdzie kontynuowała swoją misję aż do śmierci. Według legendy obecny kościół św. Wereny w Bad Zurzach zbudowano na jej grobie (znajdującym się w krypcie kościoła).

Święta często przedstawiana była z bochenkiem chleba lub dzbanem z wodą w jednej ręce i grzebieniem w drugiej, co symbolizowało jej misję: troskę o biednych, głodnych i chorych. Jej postać zyskała z czasem ogromną popularność na terenach dzisiejszej Szwajcarii. Imię Werena – wariant greckiego imienia Berenika (Weronika) – stało się nie tylko jednym z najczęściej nadawanych imion żeńskich, powtarzającym się, w różnych wariantach, w szwajcarskim folklorze. Przez pewien czas funkcjonowało również jako synonim słowa ‘dziewczyna’. Jednym z wielu przykładów jest do dziś istniejąca nazwa lodowca Vrenelisgärtli (Ogród Wereny) w masywie Glärnisch.

Werena jest jednak tylko jedną z wielu legendarnych świętych związanych z Legionem Tebańskim, którzy pojawiają się na terenach dzisiejszej Szwajcarii, ale i dalej na północ, wzdłuż Renu, a także po południowej stronie Alp. W miejscach, gdzie ponieśli śmierć wyrastają najstarsze fundacje kościelne, a legendy z nimi związane mają moc mitu założycielskiego. To dzięki ich śmierci, żeby zacytować ostatnie zdanie Vita Prior biskupa Hatto, imię Chrystusa zaczyna szerzyć się ‘in fines Alamannorum’.

Oprócz św. Maurycego, którego kult urośnie do wielkich rozmiarów w Cesarstwie Niemieckim (podczas koronacji cesarze otrzymywali włócznie św. Maurycego czyli Sancta et Crucifera Imperialis Lancae), mamy również Felixa i Regulę (jeszcze jedno imię żeńskie wciąż dość często spotykane w Szwajcarii), świętych patronów Zurychu, Wiktora i Ursusa, świętych patronów Solothurn, Aleksandra z Bergamo (patrona miasta), Kasjusza i Florencjusza z Bonn, Oktawiusza, Solutora i Adwentora, świętych patronów Turynu, i wielu innych.

Jak twierdzą niektórzy, legenda Legionu Tebańskiego to jedna z najważniejszych historii wczesnego Kościoła w zachodniej Europie. Mimo to, z powodu braku jednoznacznie potwierdzających ją źródeł, od XVIII-ego wieku począwszy, staje się legendą uznaną za kompletnie fałszywą. Voltaire, osiadły w Ferney (dziś Ferney-Voltaire) niedaleko Genewy, wyśmiewał ją jako absurdalną, wartą tyle, co ‘słowa Sybilli przepowiadające cuda Chrystusa i tyle innych fałszerstw, którymi fałszywa gorliwość zwodziła łatwowiernych’. Czy jednak możemy spodziewać się innej opinii po wielkim (przynajmniej korespondencyjnym) przyjacielu Katarzyny II i nie mniejszym wrogu Kościoła, którą to instytucję określał inwektywą ‘l’Infâme’? (Ponoć autor Traktatu o tolerancji – jak również lapidarnie wyrażonego programu dla Kościoła: ‘Ecraser l'Infâme!’ – ukradł to określenie Fryderykowi II, w którego listach miało pojawić się po raz pierwszy).

Obok sceptycznie nastawionych współczesnych historyków zajmujących się tym zagadnieniem, są jednak również badacze przedstawiający dowody przemawiające za autentycznością wydarzeń związanych z Legionem Tebańskim. W artykule ‘Legion Tebański św. Maurycego’, Donald F. O’Reilly twierdzi, że historię legionu należy rozpatrywać na tle reformy armii Dioklecjana zmieniającej, między innymi, obowiązujące dotąd zasady co do określonej liczebności legionów. (Zmasakrownie legionu nie musiało więc, jak chce legenda, oznaczać śmierci ogromnej liczby – około 6000 – żołnierzy).

Historyk zaczyna jednak od kwestii udokumentowania samego istnienia Legionu. Dowody, na które się powołuje to egipski papirus wojskowy nakazujący dostarczenie prowiantu dla żołnierzy w liczbie odpowiadającej wielkości legionu, moneta aleksandryjska w rodzaju monet bitych na okoliczność wypłynięcia z portu oddziałów, które miały tworzyć nowy legion, spis wojska znany jako Notitia Dignitatum oraz opis męczeństwa św. Maksymiliana, którego szczegóły zgadzają się ze szczegółami w Notitia Dignitatum. Przypomina również, że choć rodowici Egipcjanie nie mieli prawa służyć jako legioniści, mogli jednak zaciągać się do sił pomocniczych i tą drogą przenikać do legionów.

Według badacza, nowo utworzony legion, Legio tebana, miał być użyty przy obronie kanału La Manche przeciw łupieżczym najazdom saksońskich i fryzyjskich piratów. Przybywające w Alpach wojsko, czy też jego część, odmówiła wykonania rozkazów. Mogło chodzić o kwestię ściśle religijną albo odmowę pacyfikowania lokalnej ludności, wśród której były już zapewne pierwsze gminy chrześcijańskie. W każdym razie, żołnierze mieli odmówić posłuszeństwa, za co zostali ukarani śmiercią. Pozostali żołnierzami – nie zdezerterowali, ale uznali posłuszeństwo w wypełnianiu rozkazu za niezgodne z sumieniem. Nie próbowali się też bronić. Jak pisze O’Reilly, nie szukali męczeństwa, ale śmierć wielu z nich (decimatio), umożliwiła zapewne ucieczkę wielu innym i, w niektórych przypadkach, ich ponowne wstąpienie do wojska. A więc, wbrew legendzie, nie wszyscy legioniści musieli zostali zabici. Jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, którzy uczestniczyli w wydarzeniu, nie mamy wielu wskazówek, ale, jak przypomina O’Reilly, powinniśmy wziąć pod uwagę, że Dioklecjan, reformując armie, tworzył legiony mniej liczne, czasem reorganizując stare.

Historyk wspomina również, że niektórzy żołnierze straży przybocznej wysokich rangą dowódców i dostojników cesarstwa noszący tutuł Thebeorum mogli być rekrutowani z byłych legionistów Legio Thebana. Paradoksalnie, ich lojalność wobec cesarstwa i przekonanie, że odmówią wykonania szkodliwych dla imperium rozkazów, mogło być powodem, dla którego byli przyjmowani na służbę. Jak podkreśla historyk, przez pół wielku poprzedzające wydarzenia w Agaunum, większość cesarzy została zamordowana przez straż przyboczną, a więc własnych żołnierzy...

Jeśli przyjmiemy, że historia legionu jest prawdziwa albo chociaż prawdopodobna, nie możemy nie zastanowić się jakie były faktyczne powody jego zdziesiątkowania, a później pojmowania i zabijania związanych z nim żołnierzy, od północnych Włoch aż po nadreńskie Niemcy. Komu stanęli na drodze? Czy karano ich za dezercję czy może za działalność, którą dziś nazwalibyśmy misyjną? To na ich grobach, z ich śmierci i jej opisów obfitujących w cuda wydają się wyrastać nowożytne miasta Szwajcarii i regionu. Tak jakby od tych pierwszych egipskich świętych zaczynała się na tych terenach całkiem nowa era.

Zanim zorientowałem się, że roślina porastająca wąwóz na wiosne to czosnek niedźwiedzi, Bärlauch, allium ursinum, z którego przyrządza się sosy i zupę, patrzyłem zdziwiony na Szwajcarów błąkających się nad strumieniem z torebką i nożykiem i zbierających roślinkę w miejscu, jak się zdaje, objętym ochroną. Później odkryłem, że Bärlauch rośnie w okolicy wszędzie, gdzie tylko znajdzie dla siebie trochę cienia i wilgoci. Nawet na zboczach Jury, na wysokości ponad 1000 metrów, gdzie widziałem spore połacie lasu, z poszyciem całym w białych kwiatach czosnkowych.

Zbocza wąwozu porasta las, głównie bukowy. Całe miejsce jest wyjątkowe. Jest małe, na ludzką miarę, w poruszający sposób wioskowe i zgrzebne. Na zachodnim zboczu wąwozu, pośród lasu, znajduje się miniaturowa osada Kreuzen, zbudowana przez uszlachconego w Jerozolimie Johannesa von Roll. Na miejscu, gdzie od dawna istniała Droga Krzyżowa, von Roll wybudował na początku XVII-wieku mały kościół i dwa obszerne domostwa. Do dziś, jak się zdaje, mieszkają w nich potomkowie rodziny von Roll. Dzieci latem biegają boso, bez koszulek. Są też owce i kury, a z małej drewnianej budki postawionej przy drodze można kupić własnej produkcji prostą biżuterię, jajka, miód, a czasem kiełbasę. Inni zapewne potomkowie rodziny zajmują się holdingiem von Roll Holding AG, jednym z najstarszych szwajcarskich koncernów przemysłowych. Znak huty von Roll do dziś noszą hydranty i pokrywy studzienek kanalizacyjnych w Solurze. Kiedy przechodzę nad nimi z dołu słychać czasem szum strumieni – również strumienia św. Wereny – płynących pod miastem do Aary.

 

https://www.einsiedelei.ch/

https://hls-dhs-dss.ch/it/articles/007698/2011-01-21/

https://de.wikipedia.org/wiki/Verena_(Heilige)

https://la.wikisource.org/wiki/Vita_Prior_Verena

https://la.wikisource.org/wiki/Vita_Posterior_Verena

https://en.wikipedia.org/wiki/Theban_Legion

https://web.archive.org/web/20041216065256/http://spclaver.tripod.com/id97.htm

https://www.jstor.org/stable/1582882

https://so.ch/fileadmin/internet/bjd/bjd-ada/pdf/ADSO06/3c_adso_de_11_2006.pdf

 



tagi: szwajcaria  św. werena  legion tebański  solura 

MJC
13 listopada 2022 21:30
6     1306    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

DrzewoPitagorasa @MJC
13 listopada 2022 22:58

Bardzo ciekawe. Szkoda, ze nie zamieścił Pan kilku zdjęć z okolicy. 

zaloguj się by móc komentować

MJC @MJC
14 listopada 2022 07:59

Dziękuję bardzo. To prawda, trochę brakuje zdjęć. Będę o tym pamiętał przy następnej notce:)

zaloguj się by móc komentować

atelin @MJC
14 listopada 2022 09:47

Nareszcie! Dziękuję. Jak miałem około dziesięciu lat, uczyłem się niemieckiego z podręcznika dla dzieci - były tam obrazki różnych zawodów z podpisami pod spodem. Pod pielęgniarką był podpis "schwester Verena". 

zaloguj się by móc komentować

MJC @atelin 14 listopada 2022 09:47
14 listopada 2022 10:16

:) Gerne! Nichts zu danken! (Zacząłęm się uczyć niemieckiego niedawno, ale nie idzie mi chyba najgorzej. Następny w kolejce będzie Schwizertütsch:)

zaloguj się by móc komentować

Perseidy @MJC
14 listopada 2022 21:15

Świetny tekst. Przeczytałam jednym tchem. Dziękuję. Duży plus ode mnie.

zaloguj się by móc komentować

MJC @Perseidy 14 listopada 2022 21:15
14 listopada 2022 22:21

Dziękuję bardzo! Będę się starał trochę więcej pisać o Szwajcarii i nie tylko. Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować